Tuesday 7 June 2011

Zadania Miłości/Nie na to umarłeś Jezu, byśmy mogli zabijać/(PL)

Dedykuję wszystkim – bez wyjątku – rodzinom świata 


God, who loves tiny beginnings, will know as He always does know, how and when to provide development (Bóg, który ukochał to co małe u początku, będzie wiedział, tak jak zawsze, w jaki sposób i kiedy sprzyjać ma rozwojowi)
Sługa boży S. Casey

Ostatnio uczestniczyłem w rozmowie, która doprowadziła mnie do skonfrontowania mojej duszy z pytaniem o powołanie i sens życia osoby o specyficznej sprawności, w toku dyskusji usłyszałem bowiem: „(...)Po co męczyć siebie i innych swoją osobą; matka powinna mieć możliwość dokonania aborcji, jeśli badania prenatalne wykażą, iż jej dziecko będzie niepełnosprawne(...)”.

Moja świadomość nie pominęła faktu, iż w przypadku stwierdzenia głębokiego upośledzenia mającego się narodzić dziecka, matka mieszkająca w Polsce ma, niestety, prawo (czy raczej źle pojętą wolność, którą filozoficznie rzecz ujmując, należałoby sformułować jako niegodną możliwość wyboru) pozbawić je radości życia; nie bez znaczenia wydał mi się przy tym fakt, iż ograniczenie sprawności człowieka niejedno ma imię: może być ono tak znikome, iż nie jest przeszkodą w wykorzystaniu pełni szans w sferze rozwoju rodzinno-edukacyjno-zawodowego, nawet w nieprzyjaznym dla inności świecie.

Zdarza się jednak, iż zadana człowiekowi niepełnosprawność, faktycznie jest znaczna. Droga do kapłaństwa jest wtedy dlań całkowicie zamknięta przykazem Boga, myślenie o małżeństwie zaś – ograniczone poprzez prawdziwe lub wyobrażone przeszkody do jego zawarcia.

Dlaczego więc pozwolić takiemu i każdemu innemu dziecku  przyjść na świat? Każdy, kto chciałby zadać to pytanie, musi być świadom istnienia głębszych niż powyższe wyrazów rozważań. Wyraża je wątpliwość odnośnie do tego, kto i na podstawie jakich przesłanek, miałby decydować o pozbawianiu istoty ludzkiej życia, danego jej przez działającą poza człowiekiem, do tego prawdziwie mądrze i nieegoistycznie Miłość? Trzeba zdać sobie sprawę, iż żaden – jednako mniejszy, większy, „sprawny”, czy „niesprawny” człowiek – nie jest naszą zabawką, przedmiotem, który teraz lub w przeszłości ma spełniać nasze „sny o potędze” , które to z ochotą nań scedujemy. Jest to przede wszystkim Osoba, która ma ubogacać świat, by czynić zeń piękniejszą ofiarę dla Boga – jedynego Dawcy i Stróża Życia; najpełniej zaś czyni to ktoś, kto spotykając innego człowieka, niesie mu Dobrą Nowinę, naszego Zbawcę – umiłowanego Jezusa Chrystusa. Jest to zresztą misją każdego obywatela Wszechświata, niemniej specjalnie predestynowani do niej są ludzie w sposób bardziej wyrazisty obdarzeni Krzyżem Chrystusa. Nawet gdyby nie mieli w życiu innego powołania, niż współniesienie tego Krzyża i świadczenie o Nim, powinni oni bardzo się chlubić i być radzi ze swojego położenia...Całym sobą przylegają bowiem do najlepszego modelu życia, który to przed wiekami wybrał dla swego Syna sam Bóg.

Jeśli dziecko o obniżonej w pewnych sferach sprawności, urodzi się w rodzinie katolickiej, nie musi popadać w bojaźń, a jedynie od chwili uzyskania używania rozumu, świadomie dziękować i ofiarować swe cierpienie za innych i po to, by wynagrodzić grzechy dokonane przeciw swemu Stwórcy – ma bowiem bardzo dobry „start” w dorosłość, a może i w dojrzałość. Jeżeli zaś nawet jest innego wyznania, lecz przy pomocy i wraz z rodzicami, żyć będzie blisko ewangelicznych rad Chrystusa, wciąż może mieć – wraz z nimi – nadzieję na Niebo. Jest to tym pewniejsze, z im większą radością rodzina, choćby wątpiąca przez nieznajomość prawd wiary( należąca przy tym do kręgu tak zwanych „anonimowych chrześcijan” ), podąży w ślad św. Rodziny, pielęgnując powierzony Jej Dar – obojętnie co On oznacza, dając się ponieść miłowaniu mimo wszystko, czy lepiej– ku wdzięczności za wszystko. Jeśli bowiem rodzina jest „szkołą miłości”, o czym nauczał nas bł. Jan Paweł II, to – dokonując parafrazy – rodzina podtrzymująca słabsze życie, jest tejże miłości uniwersytetem.

Karl Rahner zwracał uwagę na możliwość obdarzenia łaską (konieczną do) zbawienia, ludzi znajdujących się poza Kościołem, więc białe – choćby nieuświadomione – męczeństwo wychowania podjęte w niekatolickiej rodzinie, pewnie dodatkowo wzmacnia działanie ewentualnego błogosławieństwa bożego dla niej; wszystko to nie zmienia jednak faktu, iż tylko rodzina katolicka, będzie miała możliwość najpełniejszego i aktywnego cieszenia się poczętym na jej łonie życiem we wspólnej nadziei na Niebo. Kościół Rzymski został bowiem wyróżniony ufundowaniem Go w ramach ogniska domowego, którego centrum stanowi po dzień dzisiejszy samo Dzieciątko Jezus; o to ognisko dbają zaś – wzywając nas do naśladowania swych cnót – najlepsi Rodzice świata. Niestraszne były Im przepowiednie wypowiadane po narodzeniu Jezusa pod świątynią, przemierzanie wraz z Nim długich kilometrów bez słowa sprzeciwu, czy trwanie u stóp Krzyża, choć ten ostatni ból, stał się wyłącznym udziałem Maryi.

I Ona właśnie –ta ukochana Matka wszystkich rodzin – pomoże Wam i Waszemu Dziecku wytrwać ku Niebu, nawet jeśli momentami Niebo to przysłaniać będzie krzyż cierpienia. Niech uwierzytelnieniem nie będą moje słowa, lecz dwa matczyne zdania wypowiedziane przez samą Matkę Bożą podczas jednego z objawień w rwandyjskim Kibeho:

Nikt nie wchodzi do Nieba, nie cierpiąc” i „Dziecko Maryi nie rozstaje się z cierpieniem”.

Rodzice! Jeśli dowiedzieliście się teraz, iż wasze Dziecko będzie miało inaczej w stosunku do swych rówieśników rozłożony dar wyjątkowości i pragniecie modlić się o „cud”, nie wiedząc przy tym, o co konkretnie prosić – pozwólcie, niech Ono czyni to za Was swym uśmiechem, który może dać Wam udział w maryjnej, wypływającej ze skupienia się na Darze macierzyństwa, ufności – prowadzącej Maryję i wszystkie powierzone Jej dzieci do Nieba w  którym króluje Jej Syn.
--
 Tomasz, Racibórz

PS. Proszę o modlitwę, bym mógł,  mimo niepełnosprawności- jeśli taka będzie Wola Boża - dostąpić kiedyś łaski współdzielenia miłości w Rodzinie, w której będę tatą i mężem.

No comments:

Post a Comment