Monday 2 May 2011

Jego Miłość, Jego Droga, Jego Ramiona (PL)



Niedziela Miłosierdzia Bożego – pierwszy poniedziałek po Wielkanocy, 2011 r.

Dedykuję wszystkim Osobom, obdarowanym przez Boga swoistą sprawnością, pytającym Go teraz „dlaczego?”

Świętość. Cel, którego istotą jest przyozdobienie Nieba, obecnością w Nim duszy człowieka, wdzięcznego Panu za życie doczesne, stał się już z pewnością udziałem wielu naszych Braci i Sióstr, budujących we Wieczności Kościół Chwalebny. Pośród wymienionych, pobłogosławionych łaską wiary rzesz ludzkich, znajduje się bez wątpienia bł. Jan Paweł II, który w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, 01.05.2011 roku, uczynił ku swej osobistej świętości – przy aklamacji i radości wiernych z całego świata – znaczący krok.

Niech fakt ten, stanie się przyczynkiem do rozważań nad istotą przeznaczenia człowieka w spotkaniu z Bogiem i nad ludzkimi drogami ku temuż Miłosiernemu Bogu.

Warto przy tym zauważyć, że życie jest radością właśnie dzięki Celowi świętości, który to jaśnieje przed człowiekiem od momentu narodzin. Radość ta jednak jest spełnioną dopiero w Niebie, do którego prowadzi nierzadko cierpienie, łzy, błogosławienie uśmiechem światu, który nie chce się do nas uśmiechać. Jest to zresztą zgodne z tym, co zapowiadał swym (niejednokrotnie niedoszłym) uczniom sam Chrystus, wzywając ich do zaparcia się siebie, gotowości przyjęcia cierpień, czy upokorzeń, które muszą nadejść, nim człowiek będzie gotowy – niczym Syn Marnotrawny – poczuć ciepło przygarniających go Ramion Ojca. Bez bólu zresztą, nie docenilibyśmy Miłości Bożej, już na ziemi zadowalając się Jej namiastką.

Oczywiście, człowiek żyjąc najpierw na tym świecie, jest konkretnie osadzony w marzeniach, których spełnienie mogłoby było się stać jego udziałem. Jest to normalne i ludzkie – oddychamy bowiem ziemskim powietrzem, zmysły cielesne chcą chłonąć ten świat, oczy – sycić się jego obietnicami.

Bóg jednak widzi dalej i w szerokiej perspektywie naszego oraz powszechnego szczęścia, mieszczącego się w ramach Jego najświętszej Ekonomii Zbawczej, nierzadko Wskazuje, iż to co ludzkie nie wystarcza, bądź nie pomaga w osiągnięciu pełni zbawienia.

Jest to bardzo istotne stwierdzenie, gdyż czasem myślimy, że drogę do świętości możemy obrać sobie sami...Niestety, a może na szczęście – Pan, wiedząc co jest naprawdę najlepszym – często weryfikuje to, co zakłada sobie Kwiat Jego Stworzenia. Świętość dlatego jest świętością, iż prowadzi człowieka przez drogi, które wydają mu się ciężkimi lub nie do przejścia, bo każą wykraczać poza własne zamierzenia, plany, czasem też poza piękne marzenia.

Iż jest to ciężkie wyzwanie, wiedział zapewne bł. Jan Paweł II – inaczej nie zawierzyłby się cały Maryi, która jak najmilsza Matka, ochroniła Go od zwątpienia i upadku wiary w Boga i człowieka; Ich to dobrej i kochającej naturze, rzuciły wyzwania działania wojenne ogarniające Europę w latach 1939-45 (przypomnijmy, iż niektórzy w analogicznych warunkach, skłonni byli popadać w skrajny pesymizm – wyraża to choćby fragment wiersza L. Staffa pt. „Tak. Bóg opuścił ziemię”, w którym człowiek opisany jest jako „dzika bestia”, a Bóg – to dezerter).

Również następca Karola Wojtyły na Stolicy Piotrowej, zrozumiał iż nie zawsze drogi świętości, są tymi, które możemy sobie dowolnie wybierać, kształtować lub poszerzać dla naszej wygody.

Wolałby On zapewne być kiedyś wspominany jako święty teolog, podjął się jednak z heroizmem wyzwania, które nałożyło na niego konklawe i po dziś dzień kieruje Kościołem św. ku chwale Bożej. Jedynym znakiem – podkreślającym wymownie, iż Benedykt XVI cierpiał po ludzku po wyborze na Głowę Kościoła, jest niedźwiedź wpisany w aktualnie obowiązujący herb papieski; herb ten symbolizuje przecież zwierzę pociągowe, które początkowo może niezbyt chętnie, ale za to potem – z całym zaangażowaniem, przyjmuje w imię ważniejszej niż ono sprawy, wszystkie ciężary służby swemu Panu. Symbol ten, jest dyskretnym zwróceniem uwagi na to, czym jest Boża Droga.

Nie zawsze bowiem chcemy iść tam gdzie nas prowadzą, zawsze jednak winnyśmy widzieć nasze powołanie w kontekście głośno powtarzanej i często przypominanej Modlitwy Pańskiej. Niech każde „Ojcze Nasz”, przypomina nam, że świętość to nie tylko przyszłość, ale też dana-zadana teraźniejszość – niekoniecznie kształtowana tak, jak my marzymy, ale jak On chciał planując nasze życie od zarania świata, układając na swej dobrej Dłoni i przeznaczając do drogi najlepszej dla Nas...Bo łaska ( czy szerzej świętość) – powtórzmy za Akwinitą – budowana jest na naturze ( sprawność bądź jej brak, już często są wskazaniami do konkretnych powołań), po to byśmy wykraczając poza siebie i oczyszczając łzami obmywającymi duszę, mającą mieć udział w uczcie paschalnej, mogli kiedyś powiedzieć:
Dzięki Ojcze, iż wybrałeś dla mnie i całego świata najlepszą z możliwych Dróg – Drogę (ku) Twojej Miłości”.
Drodzy – pełni, a nieraz może błagający o dar heroiczności cnót – powtarzajmy te słowa za ufającym Chrystusem, pierwotnie umęczonym na Golgocie, później zaś zmartwychwstałym dla Nas ku Niebu.  

--
Tomasz, Racibórz

No comments:

Post a Comment