Wednesday 25 May 2011

The suffering that saves (please do not make her cry)

''No one likes to suffer'' – in this phrase can, unfortunately, be found a lot of truth.
I said unfortunately, for where there's no place for obedience of many  – as it is in our modern, based on almost add(ct)itive gaining of pleasures world – there should be an openness for the voluntary suffering of some.

However I am quite well acquainted with the apparitions of Fatima, Lourdes, and Knock, non of these struck me so much as the apparitions of Kibeho did. Kibeho is a small town located in Rwanda, where some visionaries claim to have seen Immaculata crying on August 15, 1982.

I bet that Our Lady herself do not wanted to suffer, both at the foot of the Cross, about 2000 years ago, and recently – because of our sins.

Yet she had been suffering willingly for us all, knowing – what is now the well known part of Kibeho's message:

''No one will reach heaven without suffering''.

Mary, conceived without sin, teach us how to endure our suffering patiently, that is without making you cry any more.

--
Tomasz, Racibórz

Sunday 15 May 2011

The real places, the real words

Fatima apparitions - for some these are hoaxes, for many the true miracles.
Whatever you think of above-mentioned apparitions you ought to examine their fruits:
by pointing that hell is as real as heaven sister Lucia Santos has given us the new insight on the human freedom.
The one can be condensed in the phrase that needs to be placed above each and every door to the places of sin around the world:


"Not what we may do or what makes us happy, but  rather what we are supposed to do, sets us free".


Souls in hell may confirm this truth, and so can angel of God, who has uttered  at Cova da Iria-Fatima, the following, famous words of warning, correction, and hope:


PENANCE, PENANCE, PENANCE!

--
Tomasz, Racibórz

PS. Please pray for my godson, Szymon, who has received Jesus for the first time this morning.

Saturday 7 May 2011

Droga do Kany (PL)

Czym kierować się przy rozeznawaniu, czy małżeństwo jest dla mnie, dlaczego warto być z konkretnym człowiekiem, wreszcie - kogo zaprosić na wesele? Pytania te, zadaje sobie wielu młodych ludzi, pragnących przeżywać swe życie, jako wspólnotę jednego ciała w drodze ku Niebu.

Wydaje się, iż najroztropniej czynią ci, którzy nie pytają najpierw:  "co dostanę w zamian?", ani nawet: "co sam mogę dać drugiej osobie?", ale raczej - "czy będziemy w stanie dawać RAZEM (tzn. sumując siły jednego już ciała, którym to chcemy się stać) Jezusowi przez Maryję,  radość płynącą z łaski naszego małżeństwa?".

Tylko rozpatrując Dar małżeństwa poprzez Jego wspólnotowość, można obdarowywać i czerpać, pamiętając nie tyle o sobie na tej ziemi, ale o dwojgu w Niebie, skupiając uwagę już u zarania drogi, na najważniejszych gościach weselnych:

Jezusie, który tak ukochał Sakrament małżeństwa, iż zechciał swym pierwszym publicznie uczynionym cudem, ubogacić kananejskich nowożeńców
i Maryi, która oręduje, by nigdy nie zabrakło Jej Syna, tam gdzie dwoje ludzi pragnie winnego zdroju, ożywiającego ich dotychczasowe, łaską przemienione życie.
--
 Tomasz, Racibórz

PS. Proszę o modlitwę za wszystkich małżonków.

Tuesday 3 May 2011

The moon under her feet

Some Muslims are convinced that the Holy Virgin Mary is considered by us, Catholics, as some kind of goddess.
False opinions, like the one just mentioned, are repeated not only by the followers of Muhammed but also by uneducated and malicious people of all nations. 
And still Immaculata is as much created, human person, as the holy one.
Here lies the great role of Mary, that's why we really need her in and for our Church.
For she, just like the glowing moon,  both reflects and is a reflection of the Light of Christ-our only Sun, showing us at the same time that the sanctity is for every human being, and not only for God.

--
Tomasz, Racibórz


PS. Mary, Queen of Poland, pray for us!

Monday 2 May 2011

Jego Miłość, Jego Droga, Jego Ramiona (PL)



Niedziela Miłosierdzia Bożego – pierwszy poniedziałek po Wielkanocy, 2011 r.

Dedykuję wszystkim Osobom, obdarowanym przez Boga swoistą sprawnością, pytającym Go teraz „dlaczego?”

Świętość. Cel, którego istotą jest przyozdobienie Nieba, obecnością w Nim duszy człowieka, wdzięcznego Panu za życie doczesne, stał się już z pewnością udziałem wielu naszych Braci i Sióstr, budujących we Wieczności Kościół Chwalebny. Pośród wymienionych, pobłogosławionych łaską wiary rzesz ludzkich, znajduje się bez wątpienia bł. Jan Paweł II, który w Niedzielę Miłosierdzia Bożego, 01.05.2011 roku, uczynił ku swej osobistej świętości – przy aklamacji i radości wiernych z całego świata – znaczący krok.

Niech fakt ten, stanie się przyczynkiem do rozważań nad istotą przeznaczenia człowieka w spotkaniu z Bogiem i nad ludzkimi drogami ku temuż Miłosiernemu Bogu.

Warto przy tym zauważyć, że życie jest radością właśnie dzięki Celowi świętości, który to jaśnieje przed człowiekiem od momentu narodzin. Radość ta jednak jest spełnioną dopiero w Niebie, do którego prowadzi nierzadko cierpienie, łzy, błogosławienie uśmiechem światu, który nie chce się do nas uśmiechać. Jest to zresztą zgodne z tym, co zapowiadał swym (niejednokrotnie niedoszłym) uczniom sam Chrystus, wzywając ich do zaparcia się siebie, gotowości przyjęcia cierpień, czy upokorzeń, które muszą nadejść, nim człowiek będzie gotowy – niczym Syn Marnotrawny – poczuć ciepło przygarniających go Ramion Ojca. Bez bólu zresztą, nie docenilibyśmy Miłości Bożej, już na ziemi zadowalając się Jej namiastką.

Oczywiście, człowiek żyjąc najpierw na tym świecie, jest konkretnie osadzony w marzeniach, których spełnienie mogłoby było się stać jego udziałem. Jest to normalne i ludzkie – oddychamy bowiem ziemskim powietrzem, zmysły cielesne chcą chłonąć ten świat, oczy – sycić się jego obietnicami.

Bóg jednak widzi dalej i w szerokiej perspektywie naszego oraz powszechnego szczęścia, mieszczącego się w ramach Jego najświętszej Ekonomii Zbawczej, nierzadko Wskazuje, iż to co ludzkie nie wystarcza, bądź nie pomaga w osiągnięciu pełni zbawienia.

Jest to bardzo istotne stwierdzenie, gdyż czasem myślimy, że drogę do świętości możemy obrać sobie sami...Niestety, a może na szczęście – Pan, wiedząc co jest naprawdę najlepszym – często weryfikuje to, co zakłada sobie Kwiat Jego Stworzenia. Świętość dlatego jest świętością, iż prowadzi człowieka przez drogi, które wydają mu się ciężkimi lub nie do przejścia, bo każą wykraczać poza własne zamierzenia, plany, czasem też poza piękne marzenia.

Iż jest to ciężkie wyzwanie, wiedział zapewne bł. Jan Paweł II – inaczej nie zawierzyłby się cały Maryi, która jak najmilsza Matka, ochroniła Go od zwątpienia i upadku wiary w Boga i człowieka; Ich to dobrej i kochającej naturze, rzuciły wyzwania działania wojenne ogarniające Europę w latach 1939-45 (przypomnijmy, iż niektórzy w analogicznych warunkach, skłonni byli popadać w skrajny pesymizm – wyraża to choćby fragment wiersza L. Staffa pt. „Tak. Bóg opuścił ziemię”, w którym człowiek opisany jest jako „dzika bestia”, a Bóg – to dezerter).

Również następca Karola Wojtyły na Stolicy Piotrowej, zrozumiał iż nie zawsze drogi świętości, są tymi, które możemy sobie dowolnie wybierać, kształtować lub poszerzać dla naszej wygody.

Wolałby On zapewne być kiedyś wspominany jako święty teolog, podjął się jednak z heroizmem wyzwania, które nałożyło na niego konklawe i po dziś dzień kieruje Kościołem św. ku chwale Bożej. Jedynym znakiem – podkreślającym wymownie, iż Benedykt XVI cierpiał po ludzku po wyborze na Głowę Kościoła, jest niedźwiedź wpisany w aktualnie obowiązujący herb papieski; herb ten symbolizuje przecież zwierzę pociągowe, które początkowo może niezbyt chętnie, ale za to potem – z całym zaangażowaniem, przyjmuje w imię ważniejszej niż ono sprawy, wszystkie ciężary służby swemu Panu. Symbol ten, jest dyskretnym zwróceniem uwagi na to, czym jest Boża Droga.

Nie zawsze bowiem chcemy iść tam gdzie nas prowadzą, zawsze jednak winnyśmy widzieć nasze powołanie w kontekście głośno powtarzanej i często przypominanej Modlitwy Pańskiej. Niech każde „Ojcze Nasz”, przypomina nam, że świętość to nie tylko przyszłość, ale też dana-zadana teraźniejszość – niekoniecznie kształtowana tak, jak my marzymy, ale jak On chciał planując nasze życie od zarania świata, układając na swej dobrej Dłoni i przeznaczając do drogi najlepszej dla Nas...Bo łaska ( czy szerzej świętość) – powtórzmy za Akwinitą – budowana jest na naturze ( sprawność bądź jej brak, już często są wskazaniami do konkretnych powołań), po to byśmy wykraczając poza siebie i oczyszczając łzami obmywającymi duszę, mającą mieć udział w uczcie paschalnej, mogli kiedyś powiedzieć:
Dzięki Ojcze, iż wybrałeś dla mnie i całego świata najlepszą z możliwych Dróg – Drogę (ku) Twojej Miłości”.
Drodzy – pełni, a nieraz może błagający o dar heroiczności cnót – powtarzajmy te słowa za ufającym Chrystusem, pierwotnie umęczonym na Golgocie, później zaś zmartwychwstałym dla Nas ku Niebu.  

--
Tomasz, Racibórz

Sunday 1 May 2011

Will I see him again?

Me and JPII in 1999
Right now, as we reach the beatification day of the late Pope John Paul II, we may and should read his encyclical letters, memoirs about him,  but first and foremost we are obliged to imitate his way of living more passionately.

That's easier said than done, isn't it?

Sometimes, especially when imitation of Pope's virtues is a hard thing to do, we may even look at some photo of John Paul, and then pray silently or cry out using the following words : Please help me to see you again.


--
Tomasz, Racibórz

Please pray for me to the Merciful Jesus.