Wednesday, 23 February 2011

Wezwanie (Zwycięstwem swym) (PL)

 

Bogu za Życie
Matkom i Ich Dzieciom – bo są

W Princeton University, jednym z najznamienitszych ośrodków akademickich świata, odbyła się niedawno konferencja naukowa, poświęcona zagadnieniom dotyczącym Życia nienarodzonego. Jeden z prelegentów, Profesor Singer, podczas zorganizowanej w ramach rzeczonej konferencji debaty, stwierdził co następuje:

Dziecko nie może podlegać rozstrzygnięciom wypływającym z posługiwania się
moralnością(ergo: nie podlega tejże), gdyż nie posiada samoświadomości”.

Stwierdzenie niniejsze, niech stanie się punktem wyjścia i katalizatorem do dalszych rozważań w obrębie niniejszego eseju.
Zatrzymajmy się na chwilę nad tezą cytowanego Naukowca. Nie jestem zawodowym filozofem, ani biologiem – jasne jednak jest dla mnie, iż nawet niektóre gatunki zwierząt (np. kapucynki), posiadają fenomenem samoświadomości, co więcej posługują się możliwościami, jakie on daje.

Skoro tak jest, Prelegent ów poczynił zbyt daleko idące uogólnienie; nie wolno mieszać porządku li tylko biologicznego z moralnością: jest to grube nadużycie, za pomocą którego można by – kierując się złą wolą – przydawać wartości moralne zwierzętom, ujmując je przy tym ludziom. Moralność to domena ludzi, nigdy zaś świata zwierzęcego – bez względu na stopień rozwoju, należących do jednej i drugiej kategorii istot.
Argumentacja przyjęta przez Singera, mogłaby w skrajnym przypadku, doprowadzić nas do konieczności życia w przestrzeni społecznej, która:

  • Nadawałaby większe prawa dorosłym osobnikom wywodzącym się z królestwa zwierząt, niż Osobom, które bądź to nie posiadają pełnej sprawności, bądź też sprawność ta nie wykształciła się u nich w pełni, ze względu na młody wiek;
  • Moralność sprowadziłaby do wartości podlegających kwantyfikacji - ocenianych w laboratoriach, bądź też za pomocą narzędzi psychologicznych - nie zaś tych, które rodzą się w ludzkim sercu.

Naturalnie taka ekstrapolacja, to na razie obszar dywagacji i- oby niespełnialnych snów złych ludzi, zastanówmy się jednak do czego mogłoby doprowadzić wyciąganie logicznych wniosków z argumentacji akademików, którzy często aż nazbyt oddalają się nie tylko od Życia, lecz także od rzeczywistości.
Co popycha świat nauki i tzw. zwyczajnych ludzi, do promowania ruchu „pro-choice” i tracenia przy tym zdrowego rozsądku? Dlaczego tak wielu chce służyć śmierci, być po jej stronie, bezpośrednio lub pośrednio działając na rzecz aborcji?

W mojej opinii wspomnianym grupom źle służą filary na których, w zbyt dużej mierze został ufundowany nowożytny świat. Filary – raniące samo serce moralności- to ekonomizacja, hedonizacja i mechanizacja Życia. Każdy z nich(nawet jeśli nie taki miał być i nie temu służył pierwotny zamysł ich twórców lub zwolenników), jest wymierzony w Boga, daje też swoim zwolennikom poczucie swoistego sensu, siłę do obrony przyczółków tego, co zawsze sprzeciwia się zdrowemu rozsądkowi – darowi, który każdy przedstawiciel Rodzaju Ludzkiego, otrzymał na długo nim narodziły się te wypaczone, (nie)życiowe ideologie.

Człowiek – dla uproszczenia nazwijmy go współczesnym – nie chcąc służyć Bogu i wypełniać Jego Przykazań, musiał zdecydować się na oddanie siebie w niewolę bożkom; jest tak dlatego, iż żadne serce nie wytrwa długo w próżni.

Bożkowi ekonomizacji, stawiającej wygodę przed życiem doczesnym i wiecznym, uległ niewątpliwie T. Malthus, który obawiając się, iż geometryczny przyrost ludności, może być zbyt wielkim w stosunku do możliwości wyżywienia jej, jako jeden z pierwszych zasiał w ludziach obawę przed Życiem, dając pośrednio pożywkę i usprawiedliwienia dla ideologi zła, z którą teraz trzeba nam się zmagać.

Po XIX i częściowo XX stuleciu, które doświadczyło zgubności myślenia wyłącznie w kategoriach ekonomiczno-materialnych, nastał czas hedonizmu. Upowszechnił się wraz z nim model myślenia wyłącznie o sobie i swoich potrzebach;czy jednak hasło ruchu proaborcyjnego: „to moje ciało, więc mogę z nim czynić co chcę”, nie brzmi nie tylko egoistycznie, ale i strasznie w obliczu słów Jezusa, dzięki którym co dzień każdy katolik może uczyć się wdzięczności, zaufania i ofiarności, doświadczając Cudu przeistoczenia swojego Mistrza?

Trzecim zagrożeniem dla cywilizacji Życia, jest rozpowszechniające się ujmowanie Go w kategoriach mechanistycznych. Jest to niewątpliwie przeniesienie idei technicznych na nieznane dotąd pola. Myśliciele renesansu, ujmujący ciało w kategoriach żywej maszyny, zapewne nie przypuszczali nawet, że człowiek może tak bardzo ukochać technikę i postęp, iż nie tylko uczyni z nich wartości nadrzędne, lecz także absolutne. Czyniąc to aż do punktu, w którym Miłość (do) Boga, zastąpi miłością do siebie, samemu chcąc decydować o wartości istnienia i jej przesłankach. Od wzniosłych ideałów Odrodzenia, przeszliśmy do newtonowsko-kartezjańskiego (tj. fizyczno-relatywistycznego) widzenia rzeczywistości. Gdy zaś w tym konkretnym, „pięknym” lecz i zimnym świecie, zabrakło pewników, ograniczeń, wreszcie...Miłości, nastał czas relatywizmu moralnego, eugeniki, aborcji. Widzimy, jak błąd popełniony u zarania- zamknięcie się na to co metafizyczne, a więc ponadmaterialne, lecz najpewniejsze, prowadzi do strasznych konsekwencji.
Teraz często, wszystko co po ludzku niedoskonałe, nie warte jest życia (trzeba w tym miejscu dla obiektywizmu, ale i pożytku odnotować, iż postęp – jeśli tylko nie czynić zeń Absolutu – ma często pozytywny wymiar: bytomscy lekarze opracowali ostatnio metodę leczenia dzieci z rozszczepem kręgosłupa jeszcze w łonie ich matek).

Tymczasem Życie na ziemi nie może nigdy być idealnym , służyć wyłącznie nam, czy też stać się rezerwuarem naszych pragnień. Jedyną doskonałością jest bowiem Stwórca, a drogą ku Niemu – służba, której to uczymy się najpierw i przede wszystkim w Rodzinie.

Właśnie w tej najważniejszej komórce społecznej, wyłącznie dla służebnego „fiat”, Archanioł w imieniu Boga pobłogosławił Najświętszej Pannie Maryi, czyniąc z Niej świętą i dając dobrego męża; dziewięć miesięcy później Bóg-Człowiek przyszedł do nas w postaci małego Dziecka, rodząc się w lichej szopce, od początku w służbie Ojcu i ludziom znosząc cierpienia.

Matko! Jeśli wiesz, że urodzisz, lub już wychowujesz dziecko niepełnosprawne i zastanawiasz się teraz, czy takie Życie ma w ogóle sens, nie powinnaś mieć złudzeń – być może i Ty i Ono nie raz zapłaczecie – prosząc, by już nastało dla Was Niebo. Nie trzeba się wstydzić, nawet Eliasz w chwilach uciśnienia prosił o to samo.
Masz jednak za przykład i ku pomocy, także innego, największego Proroka–Przyjaciela, który Twojemu dziecku da(ł) nierozpoznany jeszcze Dar. Dar od początku zbliżający Was do Niego- jedynego, prawdziwego Boga, który przez swoje Narodzenie i Zmartwychwstanie, już raz zwyciężył świat śmierci i jej bożki. Zwycięstwem swym zaś uświęcił każde Życie.




-- 
Tomasz, Racibórz

No comments:

Post a Comment