Monday 25 May 2009

Eutanazja. Nie zagubić sensu cierpienia(PL)

Życie nieustannie stawia wobec nas wymagania, które – ośmielę się stwierdzić- są konieczne. Motywują one do działań, a nierzadko z całą mocą paradoksu , poszerzają horyzonty i wzmacniają konstrukcję psychiczną.
Cóż jednak zrobić, gdy rzeczone wymagania wyrażą się w potrzebie znoszenia ogromnych cierpień psychofizycznych, związanych z niepełnosprawnością lub chorobą oraz ( wypływającym w moim przekonaniu bezpośrednio z wymienionych wcześniej, a będącym główną przyczyną desperacji) subiektywnym brakiem akceptacji ze strony otoczenia ?


Niektórzy dopuszczają w powyższych przypadkach dokonanie zabiegu eutanazji (etym. gr. “dobra śmierć” )(1). Głośny stał się ostatnio przykład Hugo Claussa- belgijskiego twórcy, który zdecydował się wybrać dogodny czas porzucenia doczesności lub francuzki Chantal Sebire , która po bezskutecznych apelach o skrócenie mąk niesionych chorobą genetyczną, prawdopodobnie popełniła samobójstwo.
Temat ten, był także kanwą słynnego filmu Alejandro Amenebara pt . “Mar adentro” ( “W stronę morza”) , któremu za slogan promocyjny, służyło zdanie w sposób jednoznaczny określające postawę głównego bohatera:

“Kochał życie. Wybrał śmierć”.



Nie analizując poszczególnych wyzwań stojących za takim wyborem, pragnę bronić życia – od jego zarania do naturalnej śmierci.
Chciałbym wykazać dlaczego, w moim przekonaniu warto żyć w każdych okolicznościach - ukazując przy tym, iż stawianie znaku równości między eutanazją a humanitaryzmem bądź jakimkolwiek pożytkiem, jest wielkim nadużyciem .
Uzasadniając to stanowisko, podam przykłady osób- zarówno świeckich, (także ateistów) jak i duchownych- które (często w obliczu wielkich wymagań stawianych przez tlące się w nich życie), wykazują postawę godną naśladowania.
Wychodząc zarówno z pozycji teologicznej jak i czysto biologicznej, dostrzegamy wyraźnie unikalność każdego życia. Każdy człowiek jest niepowtarzalnym zespołem cech, dokonań, bieżących osiągnięć oraz projektów.


Osobie wierzącej-zwłaszcza należącej do Rodziny chrześcijańskiej- może być łatwiej znosić cierpienia, gdyż wie ona, że jednoczy się wtedy w mistyczny sposób z Jezusem Chrystusem, czerpiąc z tego samego źródła, przez które grzechy ludzkości zostały tak skutecznie obmyte.
Niech będzie dla niej pocieszaniem to, że każda wylana bohatersko łza, zmieni się kiedyś w głębię i przestrzeń oceanu radości.
Kościół Powszechny zna przypadki heroizmu, nie tylko w obliczu śmierci męczeńskiej ( pierwszy dał jego przykład święty Szczepan), ale także wobec chronicznych cierpień. Święta Gemma Galgani z Lukki oraz święta Teresa od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, dawały świadectwo męstwa w obliczu wyniszczających chorób, aż do ostatnich chwil kwitnienia, tak pospiesznie zerwanych kwiatów ich życia.
Były to osoby młode, zatem całkowita i nieodwracalna utrata zdrowia – połączona z wielkim bólem, ukazują jak wielkie musiały przechodzić próby. Niech ich przykład przyświeca każdemu chrześcijaninowi, wątpiącemu o celowości życia w cieniu Krzyża.
Również wybitne postaci świeckie- w tym ateusze ( między innymi fizyk S. Hawking, czy aktor Ch. Reeve), swoją postawą wobec kalectwa jednoznacznie “stawiali” lub nadal “stawiają na bycie”.
Pęd ku życiu, może być bowiem uzasadniony nie tylko chęcią złożenia swego cierpienia na ołtarzu Boga. Zważmy, że bez względu na poglądy, ma on wielkie znaczenie .
Wszystko co czynimy, odbywa się w zbiorowości. Decydując się na eutanazję, ( trafnie według mnie określaną w pewnym wariancie jako ZABÓJSTWO z litości), człowiek świadomie decyduje się odebrać światu niepowtarzalną jego część. Musimy pamiętać, że nikt przychodzący na świat, nie jest stworzony do życia w samotności i bezcelowości. Każdy swoją umiejętnością, cechą charakteru, czy nawet uśmiechem, może przysporzyć szczęścia drugiemu człowiekowi. Nawet pozornie nie mogąc dać wiele, jest potrzebny – bo życie jest cenne z założenia, samo w sobie: nie tylko w związku z tym co kreuje.
Czy jednak osoba przykuta do łóżka, nie potrafiąca nawet się uśmiechnąć, a uważająca, iż tylko użyteczność życia, stanowi o jego wartości- może coś wnieść do społeczności ?
Zdecydowanie tak. Swoją determinacją i godną szacunku postawą, służyć może za wzór: dając bowiem świadectwo wagi swego życia, jednocześnie przydaje wartości istnieniu drugiej osoby, czyniąc ją szczęśliwszą i bardziej zaangażowaną ku czynieniu dobra.
Wszystko to prowadzi do wzmacniania kondycji szeroko pojętej Społeczności Ludzkiej.
Z powyższej argumentacji jasno wynika , że ten kto broni (także swego) życia w każdych okolicznościach, służy światu.


Prawo do godnego życia - wbrew nie podpartej logiką licencji zezwalającej na tak zwaną godną śmierć, daje się obronić z praktycznie każdej pozycji. Jeśli jednak nawet osoba mająca oparcie w Bogu, cierpi tak bardzo, iż traci ufność w prawo naturalne, pociechą dla niej niech będą słowa, wspomnianej wcześniej Tereski z Lisieux:


“W jednej chwili pojęłam, czym jest życie; dotychczas nie wydawało mi się tak smutne, ale kiedy ukazało mi całą swoją rzeczywistość spostrzegłam, że jest nieustannym cierpieniem i rozłąką, jąkałam gorzkimi łzami, bo nie wiedziałam jeszcze, co to jest radość płynąca z ofiary”
(2).

---------------------------------------------------
(1)W. Kopaliński “Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych”, wydawnictwo Rytm, 2007 r .

(2)św. Teresa z Lisieux "Dzieje Duszy", wydanie internetowe: http://www.voxdomini.com.pl/duch/mistyka/tl/spis.htm .

Tomasz, Racibórz

No comments:

Post a Comment